Wysiadając z auta czułam na sobie te sprośne spojrzenia.To było okropne,jak ci ludzie się na nas patrzą.Jakby nie mieli niczego innego do roboty tylko podziwianie nas.Istot martwych i niezdatnych do miłości."W cieniu siedzi człowiek o niczym myślący, mija go mnóstwo ludzi zagubionych w życiu, jednak życie im nie pomaga, spokoju nie daje, jednym zabiera, drugim daje, nie jest sprawiedliwe."
Głos Rosalie ocucił mnie z zamyślenia.Ramię w ramie ruszyłyśmy do sekretariatu szkolnego.Otwierając drzwi,uderzyła we mnie woń człowieka,a dokładniej zapach krwi.Zapiekło mnie w gardle,a do ust napłynął jad.Zacisnęłam ręce w pięści i przełknęłam zbierającą się ciesz w mojej buzi.
-Dzień dobry.W czym mogę służyć?-zapytała kobieta w średnim wieku.
-Dzień dobry.My jesteśmy siostry McCarty.Przyszłyśmy po plany lekcji.
-Ah,tak.Córki dr.McCarta.Już szukam planów.-zaczęłam przestępować z nogi na nogę.Ludzie robili wszystko w tak powolnym tempie.Rose zaśmiała się pod nosem.
-Proszę.Pod spodem macie formularz,który musi podpisać każdy nauczyciel.Poradzicie sobie,prawda?-pokiwałyśmy zgodnie głowami i wyszłyśmy z ciepłego pomieszczenia.
Z ulgą zaczerpnęłam powietrza przesiąkniętego tutejszym lasem.Co dziwnego,poczułam także woń wilkołaka.Czyzby kolejna konfrontacja z tym gatunkiem?
-Rosalie,czujesz to?-zwróciłam się do siostry,a ta zniesmaczona pokiwała głową.Zadzwonił dzwonek oznajmujący początek lekcji.Z racji tego,że zostałyśmy same na parkingu ruszyłyśmy wampirzym tempem do klas.Niestety.Rose miała chodzić do klasy III,a ja do II.
W końcu trafiłam do odpowiedniej klasy.Wzięłam jeszcze głęboki oddech i weszłam.W oczy od razu rzucił mi się chłopak siedzący pod oknem.Nie zwróciłabym i może na niego uwagi,gdyby nie fakt,że poznałam jego zapach.Mój umysł wypełniły wspomnienia związane z nim.
"Bello,wiesz,że jesteś najlepsza?"
"Moja przyjaciółka zawsze będzie przy mnie,prawda?Mogę ci jedynie obiecać,że zawsze możesz na mnie liczyć."
"Edwardzie kocham cię"
"Isabello,tyś jest jak światło mego serca.Zanim się pojawiłaś było wypełnione czarną mgłą.Teraz to jest miejsce tylko i wyłącznie dla ciebie.Ciepłe i oświetlone."
"Kocham cię i obiecuję ci,że ich pokonamy."
"Edwardzie,boje się.A co jeśli cię stracę?"
"Nie,nie,nie!Tylko nie to!Edwardzie ty musisz żyć!Błagam cię nie zostawiaj mnie!Błagam..."
"Oni go zabili.Już nic nie da się zrobić."
"Tak,to przez Jane.Bello musisz żyć.Czy myślisz,że Edward by chciał twojej śmierci?"
-Witam panno McCarty.Proszę wejść.-nadal w szoku weszłam na drżących nogach do klasy.Chłopak o miedzianych włosach usłyszawszy moje nazwisko,gwałtownie odwrócił głowę w stronę drzwi.
Spojrzałam w jego oczy.Nic nie straciły ze swojego uroku.Nadal złote i magnetyczne w swojej sile.Nos idealnie prosty.Szczęki twarzy jakby wyrzeźbione w marmurze.Mój ideał nic się nie zmienił.
Tylko jak to możliwe,że on żyje?Przecież...przecież na własne oczy widziałam jak Jane go rozczłonkowywała.
Automatycznie podałam nauczycielowi kartkę nie odrywając wzroku od Edwarda.On sam także nie myślał o tym,aby odwrócić wzrok.Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie,że "pożerał" mnie oczami.
-Proszę usiąść koło pana Masena.-wykonałam posłusznie polecenie.Z resztą,gdyby nawet tego nie powiedział i tak bym z nim usiadła.Po drodze przypomniało mi się,że łączyła nas nie tylko więź miłości,ale i także więź telepatyczna.Skupiłam się na jego osobie i zadałam pytanie:
Edwardzie ty...ty żyjesz?
Tak Bello.Boże nawet nie wiesz jak się cieszę,że w końcu cię widzę.Gdyby nie to,że jesteśmy na lekcji...Ah,tak bardzo się za tobą stęskniłem.
Usiadłam na krześle obok mojego narzeczonego powstrzymując się przed tym,aby się na niego najnormalniej w świecie nie rzucić.Spytacie:"Jak narzeczony?".A no tak,że przed jego...śmiercią zaręczyliśmy się.Gdyby nie bitwa z Volturi na pewno bylibyśmy już małżeństwem.Poczułam jak jego ręka splata się z moją.Posłałam mu uśmiech który od razu odwzajemnił.Jejku,mam tyle pytań.Ale szczerze wolałabym już być z nim sam na sam.
Edwardzie,ja muszę teraz z tobą porozmawiać.I nie tu w sali.Co ty na to,abym troszkę poudawała?
Po jego twarzy przemknął promienisty uśmiech.Wiedział do czego zdążam.
Widzę,że moja Bella nic a nic się nie zmieniła.
Zaśmiałam się cichutko i już po chwili udawałam,że bardzo źle się czuję.Wystraszony nauczyciel kazał natychmiast Edwardowi zaprowadzić mnie do pielęgniarki.
Nareszcie znaleźliśmy się na dworze.Z piskiem rzuciłam się mojemu ukochanemu na szyję.Obkręcił mną kilkakrotnie dookoła śmiejąc się przy tym.Delikatnie złapał mnie za podbródek i nakierował nasze usta na siebie.Całował mnie z szaleńczością i lekką brutalnością.Nie odczuwałam nawet tego jako coś nieprzyjemnego.Ta długa rozłąka za bardzo dała mi w kość.
Oplotłam go ręką w karku i przyciągnęłam jeszcze bliżej.Nie było już między nami żadnej wolnej przestrzeni.Nasze ciała idealnie do siebie pasowały.Rozmarzona westchnęłam w jego usta.Ścisnął mnie jeszcze mocniej w talii co wywołało u mnie jęk rozkoszy.
Niby chciałam się dowiedzieć jak to możliwe,że stoi tutaj ze mną,ale muszę przyznać,że miałam na niego wielką ochotę.Niestety,nie było tutaj warunków ku temu.Od razu posmutniałam.Edward umiejętnie to zauważył i podniósł mnie po czym oplótł moje nogi wokół swoich bioder.Nie wiedziałam gdzie idzie,ale ufałam mu bezgranicznie.
Dopiero trzask drzwi samochodu otrzeźwił mnie na tyle,że oderwałam się od jego ust.Z tego co widziałam wywnioskowałam,ze znajdujemy się w dużym samochodzie z przyciemnianymi szybami.Uśmiechnęłam się uwodzicielsko na co mój narzeczony od razu zareagował.
Swoim marmurowym ciałem przygniótł mnie do jednego z foteli i zaczął delikatnie jeździć swoimi palcami po moim brzuchu.Jęknęłam,na co tylko się zaśmiał.Pociągnęłam go za włosy i wzięłam jego dolną wargę między zęby.Teraz to on poddał się namiętności i zajęczał.
W porywie pragnienia złapałam za róg jego koszulki i pociągnęłam ją do góry odkrywając jego umięśniony tors.Oblizałam wargi na ten widok.Chłopak figlarnie musnął koniuszkiem języka mój nos i zabrał się za odpinanie moich spodni.Zdążył zaledwie złapać za róg gumki,gdy ktoś otworzył drzwi.Mówiąc ktoś mam oczywiście na myśli...Alice!Boże,ja chyba się dziś popłaczę.Czyżby cała moja rodzina przeżyła tamto starcie?
-Bella!-krzyknęła Al i rzuciła się w moje ramiona.Zaczęłam płakać po wampirzemu tak samo jak ona.Czułam na sobie spojrzenie jeszcze dwóch par oczu nie licząc mojego ukochanego.Obróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam Jaspera i Emmetta.Oni też?Boże,dziękuje ci,że mnie wysłuchałeś.
-Bella!-krzyknęli jednocześnie chłopcy i już robiliśmy "dużego misia".
Dawn Princess
Świetny ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny! :D :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńRozdział jest ekstra i czekam na nn . Zapraszam do mnie http://mycrazystorycc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny! Już uwielbiam ten blog ;D Czekam na kolejne xD
OdpowiedzUsuńAkcja w samochodzie^^ miało do czegoś dojść a tu cała rodzina w aucie hahaha ;D
Cóż, przyznam szczerze, że lekko uśmiechałam się podczas czytania tego rozdziału. Jedno mnie zastanawia; skoro Edward żył, to przecież mógł szukać Belli, a nie siedzieć w szkole jak matoł. Zakończenie takie sobie, mogłaś dodać coś bardziej kreatywniejszego.
OdpowiedzUsuńJUSTUJ TEKST i pisz spację PO przecinkach i kropkach, to naprawdę razi w oczy...
Czekam na kolejną część, pozdrawiam. Kath.~
Zapraszam do mnie na bloga może ci się spodoba:)
OdpowiedzUsuńhttp://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
Pozdrawiam gorąco *Niech wena będzie z TOBĄ!
Rozdział świetny :) czekam na nn :) ps. Zostałaś nominowana do Liebster Award. szczegóły u mnie na blogu zmierzchwedlugmnie.blogspot.com z zakładce Liebster Award
OdpowiedzUsuń