środa, 23 października 2013

Rozdział 2 cz.1

                                                                          Podkład
"W cieniu siedzi człowiek o niczym myślący, mija go mnóstwo ludzi zagubionych w życiu, jednak życie im nie pomaga, spokoju nie daje, jednym zabiera, drugim daje, nie jest sprawiedliwe."
Wysiadając z auta czułam na sobie te sprośne spojrzenia.To było okropne,jak ci ludzie się na nas patrzą.Jakby nie mieli niczego innego do roboty tylko podziwianie nas.Istot martwych i niezdatnych do miłości.
Głos Rosalie ocucił mnie z zamyślenia.Ramię w ramie ruszyłyśmy do sekretariatu szkolnego.Otwierając drzwi,uderzyła we mnie woń człowieka,a dokładniej zapach krwi.Zapiekło mnie w gardle,a do ust napłynął jad.Zacisnęłam ręce w pięści i przełknęłam zbierającą się ciesz w mojej buzi.
-Dzień dobry.W czym mogę służyć?-zapytała kobieta w średnim wieku.
-Dzień dobry.My jesteśmy siostry McCarty.Przyszłyśmy po plany lekcji.
-Ah,tak.Córki dr.McCarta.Już szukam planów.-zaczęłam przestępować z nogi na nogę.Ludzie robili wszystko w tak powolnym tempie.Rose zaśmiała się pod nosem.
-Proszę.Pod spodem macie formularz,który musi podpisać każdy nauczyciel.Poradzicie sobie,prawda?-pokiwałyśmy zgodnie głowami i wyszłyśmy z ciepłego pomieszczenia.
Z ulgą zaczerpnęłam powietrza przesiąkniętego tutejszym lasem.Co dziwnego,poczułam także woń wilkołaka.Czyzby kolejna konfrontacja z tym gatunkiem?
-Rosalie,czujesz to?-zwróciłam się do siostry,a ta zniesmaczona pokiwała głową.Zadzwonił dzwonek oznajmujący początek lekcji.Z racji tego,że zostałyśmy same na parkingu ruszyłyśmy wampirzym tempem do klas.Niestety.Rose miała chodzić do klasy III,a ja do II.
W końcu trafiłam do odpowiedniej klasy.Wzięłam jeszcze głęboki oddech i weszłam.W oczy od razu rzucił mi się chłopak siedzący pod oknem.Nie zwróciłabym i może na niego uwagi,gdyby nie fakt,że poznałam jego zapach.Mój umysł wypełniły wspomnienia związane z nim.
"Bello,wiesz,że jesteś najlepsza?"
"Moja przyjaciółka zawsze będzie przy mnie,prawda?Mogę ci jedynie obiecać,że zawsze możesz na mnie liczyć."
"Edwardzie kocham cię"
"Isabello,tyś jest jak światło mego serca.Zanim się pojawiłaś było wypełnione czarną mgłą.Teraz to jest miejsce tylko i wyłącznie dla ciebie.Ciepłe i oświetlone."
"Kocham cię i obiecuję ci,że ich pokonamy."
"Edwardzie,boje się.A co jeśli cię stracę?"
"Nie,nie,nie!Tylko nie to!Edwardzie ty musisz żyć!Błagam cię nie zostawiaj mnie!Błagam..."
"Oni go zabili.Już nic nie da się zrobić."
"Tak,to przez Jane.Bello musisz żyć.Czy myślisz,że Edward by chciał twojej śmierci?"
-Witam panno McCarty.Proszę wejść.-nadal w szoku weszłam na drżących nogach do klasy.Chłopak o miedzianych włosach usłyszawszy moje nazwisko,gwałtownie odwrócił głowę w stronę drzwi.
Spojrzałam w jego oczy.Nic nie straciły ze swojego uroku.Nadal złote i magnetyczne w swojej sile.Nos idealnie prosty.Szczęki twarzy jakby wyrzeźbione w marmurze.Mój ideał nic się nie zmienił.
Tylko jak to możliwe,że on żyje?Przecież...przecież na własne oczy widziałam jak Jane go rozczłonkowywała.
Automatycznie podałam nauczycielowi kartkę nie odrywając wzroku od Edwarda.On sam także nie myślał o tym,aby odwrócić wzrok.Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie,że "pożerał" mnie oczami.
-Proszę usiąść koło pana Masena.-wykonałam posłusznie polecenie.Z resztą,gdyby nawet tego nie powiedział i tak bym z nim usiadła.Po drodze przypomniało mi się,że łączyła nas nie tylko więź miłości,ale i także więź telepatyczna.Skupiłam się na jego osobie i zadałam pytanie:
 Edwardzie ty...ty żyjesz?
Tak Bello.Boże nawet nie wiesz jak się cieszę,że w końcu cię widzę.Gdyby nie to,że jesteśmy na lekcji...Ah,tak bardzo się za tobą stęskniłem.
Usiadłam na krześle obok mojego narzeczonego powstrzymując się przed tym,aby się na niego najnormalniej w świecie  nie rzucić.Spytacie:"Jak narzeczony?".A no tak,że przed jego...śmiercią zaręczyliśmy się.Gdyby nie bitwa z Volturi na pewno bylibyśmy już małżeństwem.Poczułam jak jego ręka splata się z moją.Posłałam mu uśmiech który od razu odwzajemnił.Jejku,mam tyle pytań.Ale szczerze wolałabym już być z nim sam na sam.
Edwardzie,ja muszę teraz z tobą porozmawiać.I nie tu w sali.Co ty na to,abym troszkę poudawała?
Po jego twarzy przemknął promienisty uśmiech.Wiedział do czego zdążam.
Widzę,że moja Bella nic a nic się nie zmieniła.
Zaśmiałam się cichutko i już po chwili udawałam,że bardzo źle się czuję.Wystraszony nauczyciel kazał natychmiast Edwardowi zaprowadzić mnie do pielęgniarki.
Nareszcie znaleźliśmy się na dworze.Z piskiem rzuciłam się mojemu ukochanemu na szyję.Obkręcił mną kilkakrotnie dookoła śmiejąc się przy tym.Delikatnie złapał mnie za podbródek i nakierował nasze usta na siebie.Całował mnie z szaleńczością i lekką brutalnością.Nie odczuwałam nawet tego jako coś nieprzyjemnego.Ta długa rozłąka za bardzo dała mi w kość.
Oplotłam go ręką w karku i przyciągnęłam jeszcze bliżej.Nie było już między nami żadnej wolnej przestrzeni.Nasze ciała idealnie do siebie pasowały.Rozmarzona westchnęłam w jego usta.Ścisnął mnie jeszcze mocniej w talii co wywołało u mnie jęk rozkoszy.
Niby chciałam się dowiedzieć jak to możliwe,że stoi tutaj ze mną,ale muszę przyznać,że miałam na niego wielką ochotę.Niestety,nie było tutaj warunków ku temu.Od razu posmutniałam.Edward umiejętnie to zauważył i podniósł mnie po czym oplótł moje nogi wokół swoich bioder.Nie wiedziałam gdzie idzie,ale ufałam mu bezgranicznie.
Dopiero trzask drzwi samochodu otrzeźwił mnie na tyle,że oderwałam się od jego ust.Z tego co widziałam wywnioskowałam,ze znajdujemy się w dużym samochodzie z przyciemnianymi szybami.Uśmiechnęłam się uwodzicielsko na co mój narzeczony od razu zareagował.
Swoim marmurowym ciałem przygniótł mnie do jednego z foteli i zaczął delikatnie jeździć swoimi palcami po moim brzuchu.Jęknęłam,na co tylko się zaśmiał.Pociągnęłam go za włosy i wzięłam jego dolną wargę między zęby.Teraz to on poddał się namiętności i zajęczał.
W porywie pragnienia złapałam za róg jego koszulki i pociągnęłam ją do góry odkrywając jego umięśniony tors.Oblizałam wargi na ten widok.Chłopak figlarnie musnął koniuszkiem języka mój nos i zabrał się za odpinanie moich spodni.Zdążył zaledwie złapać za róg gumki,gdy ktoś otworzył drzwi.Mówiąc ktoś mam oczywiście na myśli...Alice!Boże,ja chyba się dziś popłaczę.Czyżby cała moja rodzina przeżyła tamto starcie?
-Bella!-krzyknęła Al i rzuciła się w moje ramiona.Zaczęłam płakać po wampirzemu tak samo jak ona.Czułam na sobie spojrzenie jeszcze dwóch par oczu nie licząc mojego ukochanego.Obróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam Jaspera i Emmetta.Oni też?Boże,dziękuje ci,że mnie wysłuchałeś.
-Bella!-krzyknęli jednocześnie chłopcy i już robiliśmy "dużego misia".



























Dawn Princess

sobota, 19 października 2013

Rozdział 1

 Dzień jak co dzień.Dom,polowania i przegadane noce z Rosalie.Bycie wampirem stało się już trochę nużące.Zwiedziłam już każde miejsce na Ziemi.Czasami żałuję,że wybrałam to życie,ale odwrotu już nie ma.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę słyszanych rozmów Rose i Carlisa.Z urywanych zdań zrozumiałam,że kolejny raz pójdziemy do liceum.Westchnęłam i weszłam do gabinetu mojego ojca.Sam on siedział za biurkiem,a obrażona Rosalie stała pod oknem.
-Cześć wszystkim.
-Witaj Bello.Od jutra będziecie chodzić do tutejszej szkoły.
-Słyszałam.Rose,idziesz ze mną na polowanie?-zaproponowałam siostrze,która od razu przystała na moją propozycję.
Już po chwili biegłyśmy pięknym zielonym lasem.Zawsze mnie to zachwycało,że w takim miejscu jak las jest tyle życia.
Ciepły jesienny wiatr przechodził przez moje pasma włosów.Uszy wypełniły odgłosy małych zwierzątek.Piękny zapach drzew mnie odurzał.Zatrzymałam się i zamknęłam oczy.Wsłuchałam się w odgłosy.I usłyszałam,150 metrów dalej było małe stadko mulaków.Poddałam się się pragnieniu i pobiegłam w tamta stronę.Nie minęło kilka sekund,a ja już kończyłam opróżniać zwierzaka z ciepłej cieczy.Zapolowałam jeszcze na dwie sarny.Nasycona pobiegłam do Rosalie.Ona także już skończyła i bez słowa wróciłyśmy do domu.
Na miejscu zastałyśmy wychodzącego Carlise'a.On się tylko uśmiechnął na nasz widok i wyszedł do pracy.Przejechałam ręką po włosach i skierowałam się do swojego pokoju.Położyłam się na łóżku i oddałam bolesnym wspomnieniom:
Przemierzam ulice nocą.Moje serce jest pełne bólu.Nie wiem dokąd pójść.Moje życie jest pełne nienawiści i strachu.Czuję się zagubiona i samotna.Szukam zmiany w swoim życiu.Nienawidzę być człowiekiem,tak słabą i chorą istotą.Nie zasługuję na takie życie.Jestem kimś lepszym i tak jak inni nie wierzę w te czyny.Wiem,że jestem kimś innym,należę do innego świata...Anioły ciemności wyłoniły się zza ścian.Są wszystkim czego potrzebuję.Mają ciemność po mojej stronie,poprowadzą mnie do lepszego życia.Żadnego więcej strachu,żadnego więcej bólu.Będą chronić mnie przez wieczność.Jedyną ceną,którą muszę zapłacić,to stać się jednym z nich i zostawić przeszłość z tyłu.
Nie wiem ile czasu minęło.Może cały dzień?Ale musiałam się otrząsnąć z tego otępienia.
Do drzwi ktoś zapukał.Po zapachu róży,pomarańczy i frezji,poznałam,że to moja siostra.
-Wejdź.-odparłam i z pozycji leżącej podniosłam się i usiadłam.
Blondynka posłała mi współczujące spojrzenie.No tak,pewnie wyczuła mój nastrój.Westchnęłam i pokazałam gestem dłoni aby usiadła.
-Bello,żałujesz tego,że Carlise cię przemienił?-zapytała,a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
To nowe życie byłoby może ciekawsze,gdybym miała dla kogo żyć.Cieszyłabym się z tego.
-Rose,to nie chodzi o to,że żałuję.Po prostu...brakuje mi drugiej osoby,której uczucia różnią się od waszych.Wiesz o co mi chodzi,prawda?
-Oczywiście.Mnie też tego brakuje.-postanowiłam zmienić temat i zapytałam:
-A jak twoja nowa piosenka?Napisałaś już?-pokiwała potwierdzająco głową nieśmiało się uśmiechając.
-To zaśpiewaj mi ją.-posłałam jej promienny uśmiech,który odwzajemniła i w wampirzym tempie pobiegła do swojego pokoju po gitarę.Już po kilku sekundach znalazła się ponownie w moim pokoju i zaczeła:
-Czysty rock'n'roll,sprawia,że północ płynie wieczorem teraz.Dziś wieczorem jest gorąco.Chodź i zabaw się,w ciemności tej nocy.Polujemy dla zabawy,ścigamy się za księżycem,chowamy przed słońcem.Amerykańskie noce.Wy,dzieciaki,jesteście takie dziwne.Amerykańskie noce,nigdy się nie zmienicie.Nasza magia jest młoda,ponieważ dopiero zaczynamy.Rozświetlamy niebo.Zawsze w biegu żyjemy na ulicach.W alejach krzyku,ponieważ jesteśmy królowe hałasu.Odpowiedzią na twoje marzenia.Amerykańskie noce.Wy,dzieciaki,jesteście takie dziwne.Amerykańskie noce,nigdy się nie zmienicie.Hej chłopcze jestes moim dobrym czasem.Tańcz blisko,by czuć się dobrze.Trzymaj się ciasno,jesteśmy na ostrzale.Cała noc jesteś moim pożądaniem.Wszyscy chcą imprezować,wszyscy chcą imprezować.Amerykańskie noce.Wy,dzieciaki,jesteście takie dziwne.Amerykańskie noce,nigdy sie nie zmienicie.
-Rose,to było cudowne.-przytuliłam ją mocno do siebie.
-Dzięki ci Isy.Zawsze we mnie wierzyłaś.
-Taka rola siostry.-zaśmiałam się.Spojrzałam na zegarek.Wskazywał 4.37.Czas się szykować do szkoły.Rosalie poparła moje zdanie i sama zniknęła w czeluściach dużej garderoby.Skierowałam się do łazienki.Nalałam do wanny ciepłej wody i wlałam różnych olejków zapachowych.
Zanurzyłam swoje nagie ciało w pachnącej wodzie.Biała piana okryła moją skórę delikatnie ją łaskocząc.
Po półgodzinie wyszłam z wanny otulając się czerwonym puchowym ręcznikiem.Skierowałam się następnie do garderoby i wybrałam szary sweterek z sercem,czarno-białe rurki,miętowe conversy i czapka z napisem.Gotowa wyszłam na korytarz.Tam zastałam siostrę która ubrała się tak:rózowe 15 cm szpilki,czarna spódniczka,szary T-shirt z napisem i jeansowa koszula.Posłałyśmy sobie znaczące spojrzenia i roześmiane ruszyłyśmy do garażu.Zdecydowałyśmy,że pojedziemy moim volvo cx90.Szybko wsiadłyśmy do środka.Ruszając zdałam sobie sprawę,że ten dzień zmieni całe moje dotychczasowe życie.

Dawn Princess